Nie pyta nas o zaproszenie. Nie ma względu na osobę, jej majątek czy status społeczny, i w końcu wcześniej czy później przychodzi po wszystkich, pozostawiając po sobie jedynie ból, pustkę, rozpacz i rozczarowanie - śmierć..
Nikt z nas nie jest chętny stawić jej czoła.
Bez wątpienia, perspektywa śmierci jest przytłaczająca, ponura, dla wielu nawet przerażająca, dlatego większość z nas ucieka przed tą myślą. Niełatwo jest bowiem pogodzić się człowiekowi z przemijaniem i świadomością końca, co z wiekiem staje się tym bardziej odczuwalne.
Jednak z drugiej strony, czy w głębi serca wielu z nas nie żywi nadziei na coś więcej, próbując spojrzeć poza grób?
Dla nas ludzi śmierć jest jak mur, którego nie można przeniknąć, w związku z czym żyjemy w niepewności tego co czeka nas po drugiej stronie. To z kolei sprawia, że nie śpieszno nam na „tamten świat”.
Gdyby tylko znalazł się ktoś na tyle wiarygodny i prawdomówny, aby wyjawić nam całą prawdę oraz nasze położenie. Być może to zmieniłoby podejście, nie tylko do śmierci, ale i do życia nie jednego z nas?
Zapewne jednak słyszałeś, że: „Nikt stamtąd jeszcze nie wrócił i nie powiedział jak tam jest.”
Jednak czy aby na pewno?
Biblia, której przypisuje się boskie natchnienie oraz nazywana jest „Słowem Bożym” z kolei zapewnia, że nie tylko był ktoś, kto „stamtąd” powrócił, ale udzielił licznych dowodów na to, że nie był zwykłym śmiertelnym grzesznikiem, jak każdy z nas. Czynił cuda, posiadał władzę nad żywiołami, wypędzał z ludzi demony, znał ludzkie myśli oraz motywy, wskrzeszał umarłych, miał wiedzę i mądrość, której nikt nie był w stanie sprostać i co najważniejsze, trzy dni po swoim ukrzyżowaniu pokonał śmierć powstając z martwych.
Zapewne domyślasz się już o kim mowa? O Jezusie Chrystusie – odwiecznym „Synu Boga”.
Jezus...
Przyznajmy szczerze. Ilu z nas, współcześnie żyjących ludzi, tak naprawdę jeszcze w niego wierzy? A tym bardziej liczy się z tym co głosił? W końcu ilu z nas wierzy, że tylko on jest gwarancją naszego pojednania z Bogiem i wyłącznie przez niego możemy znaleźć się tam, gdzie obiecał? W raju...
Bo o tym przecież właśnie mówi ewangelia:
„Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (Ewangelia Jana 3,16)
Pomyślmy racjonalnie. Jeżeli Jezus nie istniał bądź też istniał ale był szaleńcem, to w zasadzie niebo i piekło możemy włożyć między bajki. Nie ma również ani grzechu ani potępienia i w zasadzie, każdy z nas może robić co mu się tylko rzewnie podoba. Cytując klasyka: „Hulaj dusza, piekła nie ma”
Jednak jeżeli Jezus prawdziwe był i jest, tym za kogo się podawał i wszystko co o nim napisano w biblii jest prawdą, to czy nie będzie katastrofą przejść obojętnie wobec Jego słów? Wszak powiedział on:
„Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim” (Ewangelia Jana 3,36)
Rozważmy kilka znaczących kwestii.
Na przykład: Biblia. Księga ta składa się, aż w jednej trzeciej z proroctw. Nie byłoby może w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż jak policzono do obecnych czasów, istotnie wypełniło się, aż ponad 2000 z nich! Z czego ponad 300 odnosiło się do osoby samego Jezusa Chrystusa. Przepowiedziano m.in. że zbawiciel narodzi się w Betlejem, zostanie zdradzony za 30 srebrników oraz jaką śmiercią umrze, zanim w ogóle jeszcze Rzymianie zaczęli stosować ten rodzaj egzekucji – krzyżowanie.
„Osaczyła mnie gromada złoczyńców, przebodli ręce i nogi moje…” (Psalm 22,17)
Psalm ten został napisany, aż na 1000 lat przed narodzinami Chrystusa!
Warto zaznaczyć, że losowe prawdopodobieństwo wypełnienia zaledwie 8 proroctw oceniono na 10^28 potęgi. 8 proroctw, a co dopiero cała reszta?...
Bóg w Starym Testamencie poprzez swojego proroka mówi:
„Oto wydarzenia dawniejsze już się dokonały, a to, co ma nastać – zwiastuję, i zanim zacznie jeszcze kiełkować, opowiem je wam” (Księga Izajasza 42,9)
Warto dodać, że żadne inne tzw. „święte księgi”, w tym też Koran czy Wedy, nie zawierają w sobie przepowiedni. Proroctwa są zatem tym co bez wątpienia wyróżnia tą księgę czyniąc ją niezwykłą.
Jak by tego było mało, do obecnych czasów biblijną narrację potwierdzono także mnóstwem odkryć archeologicznych. Odnaleziono starożytne miejsca kultu, przedmioty jak i miasta, którym początkowo zaprzeczano a o których istnieniu biblia wyraźnie wspominała.
Żadna inna religia nie ryzykuje swojego autorytetu poprzez przepowiadanie przyszłych, w dodatku tak odległych wydarzeń jak czyni to biblia, ani też nie podaje tylu szczegółów, dzięki czemu można by je łatwo zweryfikować po to aby potwierdzić lub zaprzeczyć ich prawdomówności.
Jednak prawda nie ma potrzeby obawiać się śledztwa. Czyż nie?
Jeśli natomiast chodzi o samego Jezusa, nie można pominąć, że jego istnienie potwierdzają także źródła pozabiblijne, wśród których autorami byli nie tylko Żydzi, ale również poganie, w tym też i jego oponenci.
Poza ewangeliami istnieje przynajmniej 39 źródeł dokumentujących życie Mesjasza. Starożytne źródła pisane, nie licząc ewangelii, wymieniają około 100 faktów dotyczących działalności, nauk, ukrzyżowania i zmartwychwstania Chrystusa.
Wśród ówczesnych pisarzy znalazły się między innymi takie osobistości jak: Józef Flawiusz (37-po 94 r.n.e.) , Thallus (I w. n.e.), Swetoniusz (69-130),Tacyt (55-120) czy Pliniusz Młodszy (61-113)
Warto w tym miejscu przytoczyć jeden z zapisów, który zachował się do obecnych czasów. Można w nim odczytać informację o ciemnościach, jakie zapanowały podczas ukrzyżowania Jezusa. Pewne cytaty i opisy zaczerpnął nijaki Juliusz Afrykańczyk w 221 roku n.e., cytując pisma Thallusa z I w. n.e.
Napisał on tak: „Na cały świat tamże zaległa zastraszająca ciemność; i skały rozdarły się przez trzęsienie ziemi; i wiele miejsc w Judei i innych okręgach zostały zburzone. Tą ciemność Thallus, w swojej trzeciej księdze historii, określa (jak mi się wydaje bez powodu) zaćmieniem słońca”.
W ten sposób pisarz pośrednio przyznał nie tylko o istnieniu Jezusa, ale też potwierdził fakt niecodziennego zjawiska przyrodniczego w czasie jego śmierci.
Relacja ta bez wątpienia pokrywa się z zapisem ewangelii:
„A od szóstej godziny do godziny dziewiątej ciemność zaległa całą ziemię. […] A Jezus jeszcze raz zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha. I oto zasłona świątyni rozdarła się na dwoje, od góry do dołu, i ziemia się zatrzęsła, i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało” (Ewangelia Mateusza 27,45)
Wniosek: Jeżeli te wszystkie informacje oraz źródła są autentyczne (a wszystko na to wskazuje), to nie ma co do tego wątpliwości, że Jezus jest postacią historyczną i realną.
No dobrze. Nawet jeśli tak jest, to właściwie jakie to ma dziś dla nas znaczenie?
Po pierwsze musimy sobie uzmysłowić, że Bóg który stworzył ten świat, jest święty. Uczynił On człowieka na swoje podobieństwo po to, aby godnie go reprezentował. Jednak z powodu upadku pierwszych ludzi, nie jesteśmy już w stanie tego czynić. Tym bardziej o własnych siłach, bowiem nasze serca zostały zainfekowane grzechem, którego to bez wyjątku niewolnikiem stał się każdy z nas. Ponadto zepsute czasy, w których przyszło nam żyć - również nie ułatwiają sprawy. Wręcz przeciwnie - wszechobecne zepsucie i wszelkie wynaturzenia, jakie tylko mają miejsce pod słońcem sprawiły, że oswoiliśmy się z grzechem a ze złem "jesteśmy za pan brat". I co gorsza nawet nie czujemy się z tym najgorzej. Nieprawdaż?
Bóg jednak ostrzega i woła:
„Odrzućcie od siebie wszystkie swoje przestępstwa, które popełniliście przeciwko Mnie, i stwórzcie sobie nowe serce i nowego ducha! Dlaczego macie umierać? Gdyż nie mam upodobania w śmierci śmiertelnika, mówi Wszechmocny Pan. Nawróćcie się więc, a żyć będziecie!" (Ezechiela 18,31)
Przyjacielu... bądźmy ze sobą szczerzy. Prawda jest taka, że nikt z nas nie jest w stanie prawdziwie się nawrócić, gdyż grzech ma nad nami zbyt wielką przewagę. Z autopsji wiemy, że straszenie nas piekłem również na niewiele się zdaje.
W związku z tym Bóg dał nam inne, doskonałe rozwiązanie. Będąc sprawiedliwy a zarazem miłosierny, posłał na świat swojego umiłowanego Syna - Jezusa Chrystusa, aby nie tylko pokonał moc grzechu ale i w naszym imieniu spłacił dług wszystkich ciążących na nas win.
Jezus w pełni świadom beznadziejnego położenia i niemocy ludzi opuścił chwałę nieba i przyjął ludzkie ciało stając się jednym z nas, po to aby poprzez swoje święte, bezgrzeszne życie zadośćuczynić za nasze grzechy. Przyjął On pełnię kary gniewu Bożego, która była przeznaczona dla mnie i dla Ciebie. Jak czytamy:
„Lecz On zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia…” (Izajasza 53,5)
Niewinny zostaje uznany winnym i ponosi brutalną śmierć, z kolei winny złoczyńca Barabasz, któremu groził wyrok śmierci - zostaje wypuszczony wolno.
Takim Barabaszem jesteśmy także Ty i ja.
Lecz dzięki Jezusowi - zostaliśmy uniewinnieni!
Czy zdawałeś sobie sprawę, że grzech traktowany przez nas z tak wielką pobłażliwością czy wręcz igraszką, jest na tyle poważną sprawą, że potrzebna była śmierć samego Syna Bożego, aby nam go odpuścić i darować życie? Pomyśl nad tym…
Podsumowując: Biblia, starożytne manuskrypty, nauka, liczne odkrycia oraz świadectwa nawróconych ludzi na całym świecie, wszystko to razem tworzy solidny fundament by uwierzyć, że Chrystus nie skończył w grobie lecz prawdziwie zmartwychwstał, wstąpił do nieba i co więcej, jak sam zapowiedział - powróci ponownie na ziemię. Jednak tym razem w chwale całej potęgi niebios jako Król królów i Pan panów - po to aby osądzić ludzkość oraz zbawić tych, którzy do Niego należą.
Ci, którzy skorzystali z Bożego ułaskawienia dostępnego w Jezusie Chrystusie, porzucili swój grzech i trwają w Jego nauce zapisanej dla nas w biblii, mają zagwarantowane, że podobnie jak On powstaną z martwych - do życia wiecznego.
Natomiast ci, którzy odrzucili Boży drogocenny dar zbawienia, również powstaną, jednak na „hańbę i wieczne potępienie”.
Jak myślisz, w której grupie będziesz Ty?
„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa Mego i wierzy temu, który Mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota”
(Ewangelia Jana 5,24)
~Jezus Chrystus